Isecross |
Wysłany: Sob 0:43, 15 Lip 2006 Temat postu: Stworzenie Świata |
|
Pierwszy text o stworzeniu świata , jak to pierwszy text Napisałem go bodajże dla Morte Arenn'a jak miał wypracowanie do szkoły napisać
Oceniajcie:)
Najpierw była ciemność , a w niej wirowały pierwotne żywioły , zmagając się ze sobą i walcząc o panowanie nad otchłanią czasu i miejsc. W niektórych miejscach zwyciężało Powietrze , a więc planety składały się z gazów , gdzie indziej zwyciężała Woda i planety były niekończącym się oceanem. W krainach , gdzie tryumfował Ogień , planety składały się z magmy i lawy , leniwie skupiającej się wokół sobie tylko znanemu środkowi grawitacji. Ciemne , brązowe kule były planetami Ziemi , gdzie nic nie było oprócz brunatnej ziemi.
Jednak o jedną planetę wszystkie Pierwotne Żywioły szczególnie walczyły. Najpierw wielką kontrolę posiadała Ziemia nad nią , potem władzę przejął Ogień , jednak po tytanicznej walce przegrał z Wodą i Powietrzem , którzy się połączyli przeciwko potężnemu i niszczycielskiemu Żywiołowi. Ostatecznie Żywioły zgodziły się na częściową władzę nad planetą , którą wspólnie nazwały Torilem. Żywioły stwierdziły , że na ich cennej planecie powinny mieszkać jakieś stworzenia , aby wypełnić potężnym Pierwotnym nudę. Mieszając pierwiastki swych ciał , dodając tym samym część siebie do stworzeń , które zapełnią kiedyś Toril. Pierwsze stworzenia były bardzo małe i mieszkały w oceanach oblewających kontynenty , jednak cały czas rozwijając się wyszły na suchy ląd. Trwało to miliardy lat , ale porównując czas , jaki Żywioły poświęciły na nauczenie się kontrolowania swych myśli i wyostrzenie ich aż tak , aby mogły pojąć całą ideę wszechświata , to były zaledwie godziny. Stworzenia ewoluowały w różnych kierunków , ale cały czas miały jednego przodka , zaledwie kilka komórek , które teraz stały się wielkimi jaszczurami , które bez przerwy walczyły ze sobą. Żywiołom się to nie podobało , więc sprowadzili kometę na Toril i zniszczyli populację gadów. Niektóre zginęły od uderzenia , niektóre z przeraźliwego zimna , gdy pyły okryły Toril i spowodowały epokę lodowcową.
Świat , jaki odrodził się po katastrofie był o niebo lepszy. Pojawił się nowy gatunek , zwany ssakiem , którego odróżniającą cechą było , że rodzili się w łonie matki i ssali mleko po urodzeniu. Żywioły , którym już przybyło kolejne kilka miliardów lat , nie były tak potężne jak przedtem i nie angażowały się w sprawy owych ssaków. Rzecz niespotykana , ale jednak z wspomnianych ssaków , wyrosła potężna i liczna rasa , zwana ludźmi. Różnili się między sobą , ale nadal jednak ich rozmnażanie opierało się na tych samych zasadach. Dzielili się na prymitywne plemiona , zabijające się o jedzenie lub ogień. Żywioły znudzone tymi barbarzyńskimi zachowaniami , zainteresowały się ponownie gatunkiem ludzkim po kilku tysiącach lat. Jakie wielkie zdziwienie ogarnęło ich , gdy z rasy kalających się w błocie , wyrósł naród zdolny do takiego podboju. Pierwotni obserwowali ze zdziwieniem jak wielotysięczne armie szykują się do boju. Na czele jednej z owych armii stał człowiek wyglądający na urodzonego przywódcę. Zmuszał do tańca smoliście czarnego rumaka i krzyknął do swych oddziałów: „Na wroga” i sam pognał nie zważając na mrowie uzbrojonych po zęby wojowników. Reszta z jego oddziałów rzuciła się biegiem za swym , wyraźnie ukochanym , przywódcą. Tamci odpowiedzieli złowieszczym rykiem i rzucili się na szarżującego rycerza. Ten jednak wpadł między nich , przewracając i tratując piechotę , jego rumak dzielnie parł naprzód , nie przejmując się ukłuciami ostrzy. Jak wrogie , wściekłe brytany , obie armie wpadły na siebie , kłując , tnąc , dźgając , raniąc wrogów. Szanse byłyby wyrównane , gdyby nie przewaga przywódcy , który siał spustoszenie na tyłach wroga. Jego wytrzymały koń umarł w końcu umarł , zrzucając potężnego wojownika z siodła , ten jednak się odturlał i stanął trzymając dwuręczne ostrze i wywijając nim syczące młyńce. Otoczyły go zastępy wroga , tylko czekając , aż ktoś zaatakuje samotnego fechmistrza. Nikt się nie odważył.
-Dalej! Uprzyjemnijcie mi dzień! – wrzasnął donośnie rycerz i rzucił się na wrogów. Przed samym wejściem w ciżbę wrogów zawirował , odbijając bronie nieprzyjaciela , a następnie ciął nie bronione ciało piechoty. Tłum wokół niego gęstniał , coraz trudniej , pomimo jego umiejętności , było parować walące się na niego ze wszystkich stron ciosy. Dostał czymś twardym w plecy , upadł na kolano , jednak machnął mieczem , posyłając kolejnych dwóch na ziemię. Jednak następny już musiał trafić… , a jednak nie zrobił tego , ponieważ zwaliła kawaleria , sprytnie ukryta , przed oczami wroga.
Praktycznie wszyscy przeciwnicy leżeli , dogorywając , a Żywioły patrzyły na dzielnego wojownika , który sam wybił tyle rywali , patrzyli i nie mogli się nadziwić jego mocy. Nie mogli się nadziwić też okrucieństwu tych ludzi , którzy teraz obdzierali pokonanych , dożynając rannych. Na koniec dnia , gdy wszedł krwawy księżyc na granatowe upstrzone gwiazdami niebo , wielki tryumfalny ryk wzbił się nad obóz. Na moment kruki przestraszone przysłoniły księżyc , ale potem z powrotem opadły ma zwłoki pokonanych. Żywioł Wody bał się , patrząc na okrucieństwo ludzi i mówił: „Oni nie powinni tacy być , powinni być miłujący pokój i tradycję” , a Żywioł Ognia powiedział: „Nie masz się czemu dziwić , skoro stworzony został z naszych części , został stworzony na nasz obraz i teraz widzimy , jacy naprawdę jesteśmy…” |
|